☀️
Go back

Wizyta Nawrockiego w Białym Domu | Umowa UE z Mercosur | 06.09.2025

33m 43s

Wizyta Nawrockiego w Białym Domu | Umowa UE z Mercosur | 06.09.2025

W tym tygodniu w podcaście "O tym się mówi" wracamy do wizyty prezydenta Karola Nawrockiego w Białym Domu. Przyjrzymy się także kolejnej obniżce stóp procentowych oraz rekordowo niskim poziomie Wisły. Będzie też o umowie z państwami Mercosur, która została zatwierdzona przez Komisję Europejską. Zaprasza Piotr Salak.

Transcription

4805 Words, 30929 Characters

O tym się mówi w Radiu RMF24. Piotr Salak, dzień dobry i zapraszam na przegląd najważniejszych wydarzeń minionego tygodnia, czyli program O tym się mówi. Już za chwilę wrócimy do wizyty prezydenta Karola Nawrockiego w Białym Domu. Będzie też o kolejnej obniżce stóp procentowych, o rekordowo niskim poziomie Wisły oraz o umowie z państwami MERKOSUR, która została zatwierdzona przez Komisję Europejską. W tym podcaście znajdziecie komentarze ekspertów, których gościliśmy na antenie radia RMF24 w ostatnich dniach. Zaczynamy. Najgorętsze tematy tygodnia. O tym się mówi w Radiu RMF24. W środę prezydent Karol Nawrocki spotkał się w Białym Domu z prezydentem Donaldem Trumpem. To była pierwsza podróż zagraniczna. Piotr Salak, dzień dobry i zapraszam na przegląd najważniejszych wydarzeń minionego tygodnia, czyli program O tym się mówi. Już za chwilę wrócimy do wizyty prezydenta Karola Nawrockiego w Białym Domu. Będzie też o kolejnej obniżce stóp procentowych, o rekordowo niskim poziomie Wisły oraz o umowie z państwami MERKOSUR, która została zatwierdzona przez Komisję Europejską. W tym podcaście znajdziecie komentarze ekspertów, których gościliśmy na antenie radia RMF24 w ostatnich dniach. Zaczynamy. Nowego gospodarza Pałacu Prezydenckiego w Warszawie, ale czy to była podróż udana? Co udało się załatwić w Waszyngtonie naszemu prezydentowi? O tym Tomasz Terlikowski rozmawiał z profesorem Michałem Urbańczykiem, amerykanistą z Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu. Generalnie chyba należy powiedzieć, że ta wizyta przebiegła w nadspodziewanie pozytywny sposób. Oczywiście wiedzieliśmy, że Donald Trump ma pewną słabość do prezydenta Nawrockiego, natomiast widać, że pomiędzy nimi panują pewne dobre relacje, jest pewna chemia. Panowie się uśmiechali do siebie, padło dużo bardzo pozytywnych słów, a należy pamiętać, że nie zawsze wizyty głów państw w Białym Domu tak wyglądają i nie mówię tutaj tylko i wyłącznie o wizycie prezydenta Załońskiego, ale na przykład chociażby o wizycie prezydenta RPA, która także zakończyła się mało przyjemnie dla głowy południowoafrykańskiego państwa. Panie profesorze, pan mówi, że trzeba studzić emocje, to oczywiście jest prawda. Donald Trump znany jest z tego jako prezydent, że nie przywiązuje się specjalnie mocno do swoich słów, ale można powiedzieć, że to jest potwierdzenie pewnej linii. Mamy deklaracje zarówno Petra Hexeta, jak i kolejne wypowiedzi. Trochę wygląda tak, jakby akurat ta odpowiedź była takim wyrazem deep state amerykańskiego. Ono jest dużo słabsze niż było, ale jednak wydaje się, tu powiem ostrożnie, może się wydawać, że ono tym razem zadziałało, a nie zadziałała tylko osobista sympatia Donalda Trumpa do, jak sam mówił, swojego kandydata. Tak, zgoda. Też nie ma co ukrywać, że jednak obecność wojsk amerykańskich na wschodniej flance, no to jest, to leży w interesie Stanów Zjednoczonych. Amerykanie nie mogą wycofać się całkowicie z Europy, no ze względu na to, jaką politykę prowadzi Rosja, ze względu na wojnę na Ukrainie, ze względu na to, co może się wydarzyć w niedalekiej przyszłości. Także tu rzeczywiście należy się z tych słów cieszyć, no dlatego że istniała bardzo realna obawa i przecież mówimy o tym od wielu miesięcy, że tak naprawdę najłatwiej wycofać wojska rotacyjne, te, które nie mają, te, które nie stacjonują w stałych bazach. Widzimy, jak bardzo politycy niemieccy zabiegają o to, aby ta redukcja nie dotknęła Niemiec. Przecież każda wizyta polityka niemieckiego w Waszyngtonie właściwie tego dotyczy i pojawiało się w medialnej przestrzeni niemieckiej bardzo dużo wypowiedzi na ten temat. Więc tutaj ta obecność wojsk amerykańskich jest pewnym, jest pewną zaletą, jest pewnym zasobem, o które państwa europejskie walczą, pomimo czasami takiej antyamerykańskiej retoryki. No ale o ile w wypadku Niemiec czy Włoch tak naprawdę to są na chwilę obecną bardziej kwestie gospodarcze czy ekonomiczne, no bo wokół tych jednostek tak naprawdę funkcjonują rozmaite firmy, które, niemieckie, które żyją z tych jednostek. O tyle w wypadku Polski to stacjonowanie wojsk amerykańskich jest przede wszystkim związane z kwestiami militarnymi i bezpieczeństwa narodowego. Zadam pytanie jeszcze o relacje amerykańsko-ukraińskie. Czy to spotkanie, spotkanie prezydenta Karola Nawrockiego z prezydentem Donaldem Trumpem i nawet nie mniej pytam o to w stronę dziennikarską, bo tam pewne pytania padły, pewne odpowiedzi niespecjalnie precyzyjne Donalda Trumpa też padły. Czy można obserwować jakąś realną, a nie tylko retoryczną zmianę w postawie Donalda Trumpa wobec tej wojny? Mówiąc inaczej, czy on po tym spotkaniu z Karolem Nawrockim, który nie jest najbardziej proukraińskim politykiem w Polsce, to też trzeba jasno powiedzieć, to jest łagodne określenie, ale może jakoś lepiej zrozumieć perspektywę Europy Środkowej? Miejmy nadzieję, że prezydentowi Nawrockiemu udało się przekazać, no właśnie tak jak pan redaktor to określił, tą perspektywę wschodnioeuropejską. Natomiast nie liczyłbym tutaj na to, aby wizyta naszego prezydenta w jakiś dramatyczny sposób zmieniła stosunek prezydenta Trumpa do Ukrainy i do wojny. Na Ukrainie, no jest to z perspektywy amerykańskiej, konflikt ukraińsko-rosyjski jest pewnym tylko elementem większej układanki i my musimy się do tego przyzwyczaić, mieć tego, mieć tego świadomość, że Ameryka jako gracz globalny patrzy na ten konflikt, no właśnie z perspektywy globalnej, a nie z perspektywy regionalnej. Zobaczymy, co uda się ustalić państwom europejskim. Wydaje mi się, że to jest dosyć istotne, że Europa nadal w kontekście tego konfliktu tak naprawdę wydaje mi się odgrywa rolę przedmiotową. I podmiotami, które rozgrywają tą wojnę, no to są, to jest Rosja, Chiny i Stany Zjednoczone. Tak naprawdę ta wojna mogłaby skończyć już jutro, gdyby o tym zadecydował szef Chińskiej Republiki Ludowej. To jest tak naprawdę jedyny człowiek na świecie, który mógłby ją zakończyć w jeden dzień. Więc jeśli chodzi o kwestie ukraińskie, oto tutaj Amerykanie raczej nadal będą to traktować jako część szerszego układu. Tak mówił profesor Michał Urbańczyk, amerykanista z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. O tym się mówi w Radiu RMF24. Rząd przyjął projekt ustawy o prawie jazdy dla siedemnastolatków i obowiązkowych kaskach. Projekt zakłada między innymi umożliwienie siedemnastolatkom ubieganie się o prawo jazdy w kategorii B, ale wprowadza okres próbny i zasady cofania uprawnień młodym kierowcom. Jak to ma wyglądać w praktyce? Oto Tomasz Terlikowski pytał Łukasza Zboralskiego, eksperta od spraw tematyki bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz szefa portalu BRD24.pl. Nie będzie można samemu siedemnastolatkowi jeździć w Polsce przez ten pierwszy rok do uzyskania 18 lat, tylko on będzie musiał zawsze jechać z opiekunem, który ma prawo jazdy co najmniej od kilku lat, czyli jest starszy niż 24 lata. Czyli tam 25-latek już będzie mógł jeździć. No i to jest, to ma być taka blokada i tak naprawdę nauka tego, że ten pierwszy rok, ten młody człowiek, ten jeszcze młodszy człowiek ma się czegoś nauczyć, że kogoś, kto już ma prawo jazdy. Chociaż i teraz zacznijmy wynikać pewnie w emankamenty tego systemu. Po pierwsze, no w Szwecji też rodzice mogą uczyć swoje dziecko nawet do prawa jazdy, je przygotowywać, ale oni muszą odbyć specjalny kurs i zdobyć zaświadczenie, że są, że potrafią to robić. Wydaje mi się, że w polskich warunkach tym bardziej opiekun takiego młodego siedemnastolatka powinien chociaż przyjść na jakieś krótkie szkolenie do błyskiego ośrodka ruchu drogowego, gdzie są fachowcy, dlatego że się spotykam na szkoleniach z ludźmi, którzy mają prawo jazdy do 30-40 lat i niestety bardzo wielu rzeczy nie rozumiem, bo nigdy ten polski system tego nie zdołał wytłumaczyć, bo on z gruntu złej nie prowadzi do bezpiecznej wykształcenia bezpiecznych kierowców do dzisiaj w sumie. I też oni bardzo wiele rzeczy zapominają po tym, jak zdalnie na prawo jazdy nigdy już nie sięgają do kodeksu drogowego, więc trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś, kto będzie uczył młodego kierowcy, jeździł z nim, ma go dobrze przygotować jakoś do tej jazdy, jak sam się trochę w tym gubi. Drugi poważny mankament tego systemu jest taki, że ta nowelizacja na początku, jak powstała w ministerstwie i tak była pokazywana, zawierała też takie elementy, tam jest obowiązkowy okres taki próbny dla młodego kierowcy, dla osiemnastolatka dwa lata, dla osiemnastolatka rok i w tym okresie próbnym, oprócz tam tego, że oni muszą jeździć z mniejszymi prędkościami i tam szybciej mogą utracić prawo jazdy, to jeszcze był zapis, że wreszcie po kilkunastu latach odmrażamy to, co w polskiej ustawie było zapisane, że młodzi kierowcy w Polsce po zdaniu na prawo jazdy będą musieli w ciągu tego okresu pierwszego tego próbnego przejść obowiązkowe szkolenie z bezpieczeństwa ruchu drogowego, teoretyczne i praktycznie na płytach poślizgowych, to co robią z powodzeniem w Szwecji od paru dekad, że młodzi ludzie mają w siądzie samochodu, poślizgnąć się na płycie, zobaczyć, że przy 50 na godzinę nie są w stanie zapanować nad samochodem i to nagle w sierpniu zostało z tej ustawy wykastrowane, w miejsce tego pojawił się tylko obowiązek takich szkoleń dla młodych kierowców w okresie próbnym, którzy zdobędą 12 punktów karnych i wtedy będą za karę odzywani na takie szkolenie, a nie będzie to powszechne. To jest duży błąd. No dobrze, wspomniał pan o zastrzeżeniach, one są realne, ale to wtedy może wgadać pytanie, czy nie dawać po 24 roku życia, kiedy kora mózgowa będzie już do końca wytworzona i już człowiek będzie myślał trochę inaczej. Ale czy są jakieś korzyści z tej nowelizacji, bo jak rozumiem ministerstwo nie zrobiło tego tylko po to, żeby się podlizać siedemnastolatkom? Uzasadnieniem tej nowelizacji ministerstwo wskazuje, bo taka jest też rola tego wiceministra Stanisława Bukowca, że ona forsoła tę ustawę też, bo ma być to krok w stronę poprawy mobilności w ogóle ludzi w Polsce, bo my wiemy, że np. z transportem podróżnić jest ciężko, więc tutaj pod takim hasłem sprzedaje się te nowelizacje, że też siedemnastolatkowe, no to szybciej te dzieci zaczną już ku siedmiu mocno jeżdżać, co jest po prostu kuriozalne, dlatego że będą musieli jeździć z jakimś opiekunem, to nie wiem co robić. zewnątrz nimi dojeżdża i do tych szkół, nie rozumiem tego argumentu. Ale prawda jest zupełnie inna, bo w tej samej nowelizacji zresztą jest to zapisane, obniża się bieg też dla kierowców zawodowych, którzy będą jeździć dużymi ciągnikami, dużymi tirami. Unia Europejska to trochę wymuszała i jakby na tym poziomie gospodarczym brakuje bardzo na rynku kierowców zawodowych, brakuje w tej branży transportu rąk do pracy. Sprowadzamy też do Polski kierowców już z Pakistanu, już nie wiadomo kogo, bo nie ma kto pracować. I pomysł jest taki, żeby szybciej młodzi ludzie trafiali za kierownicy dużych ciężarówek. A to obniżenie do 17 lat ma ich po prostu udrożyć do kierowania i taka jest prawda, taka głęboka o tej nowelizacji. Łukasz Zboralski, ekspert ds. tematyki bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz szef portalu BRD24.pl. A w tym tygodniu o tym się mówi przegląd wydarzeń w radiu RMF24. W północno-wschodnich Chinach odbył się dwudniowy szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy. Wzięli w nim udział przedstawiciele ponad 20 krajów, w tym m.in. prezydent Rosji Władimir Putin oraz szefowie 10 organizacji międzynarodowych. Czy ten szczyt potwierdza powstanie nowego sojuszu przeciwko Zachodowi? O tym Bogdan Zalewski rozmawiał z Leszkiem Ślazykiem, ekspertem ds. Chin, autorem książki Chiny według Leszka Ślazyka. To nie jest sojusz wojskowy, to jest porozumienie o charakterze politycznym i głównie ekonomicznym. A obecnie jest to platforma, dzięki której Chiny proponują swój pomysł na porządek światowy. Ten pomysł, jak rozumiem, jest antyzachodni, prawda? Antyamerykański. Właśnie, to wie Pan co? To jest nasze postrzeganie. To nie jest anty, tylko wbrew. To nie jest anty. To są wszystko państwa, które, oprócz Rosji oczywiście, które doświadczyły od Zachodu wielu krzywd, które nigdy nie zostały tak naprawdę naprawione. To są, chociażby, tak jak sytuacja Indii, tak? No tutaj ostatnio Indium się zarzuca, że mają bliskie relacje z Rosją, chociażby poprzez kupowanie uzbrojenia od Rosji. No i Europa, prawda też? Europa to jest ostatnio, natomiast wcześniej uzbrojenia Indii odpowiadają o tak, ale jak chcieliśmy kupować od Was uzbrojenie, to sprzedawaliście je Pakistanowi, który był uważany za największego sojusznika w regionie. No właśnie, prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump, chciał wyciągnąć Indię przeciwko Rosji, prawda, i przeciwko Chinom. Troszkę na zasadzie kija i marchewki, prawda? Z jednej strony cła, z drugiej strony, no, takie przyciąganie do świata zachodniego. No to się chyba nie udaje, prawda? Wie Pan co, no trudno słoniowi, który jeszcze do tego jest tępy, zachowywać się racjonalnie i zręcznie w składzie porcelany. A Trump prezentuje wszystko, na co wrażliwe są takie państwa jak Indie. Czyli prezentuje postawę imperialną, kolonizatora de facto, tak? Narzuca taką narrację, gdzie zaprasza do rozmowy, gdzie z góry zapowiada, jakie są warunki, czyli co od niego należy kupić, żeby on w ogóle chciał dalej rozmawiać. To będzie kontrwskuteczne? Narendra Modi i Xi Jinping zbliżą się do siebie w najbliższym czasie? Już się zbliżyli. To jest pierwsza wizyta premiera Indii w Chinach od siedmiu lat. Stosunki między Chinami a Indiami były bardzo chłodne. Pamiętano o... Incydenty, prawda, granicznych? Incydentach granicznych. One naprawdę nie miały od tego charakteru. Tam nie dochodziło do wymiany ognia, natomiast dochodziło do buje, które kończyły się ofiarami śmiertelnymi. Ale możliwy jest sojusz Indii i Chin? Myśli Pan, że te różne sprawy, które dzielą te dwa państwa, one zostaną zakopane i te dwa państwa się połączą ze sobą w jakimś sojuszu antyzachodnim? Wie Pan co, no tutaj znowu pomaga postawa Stanów Zjednoczonych. To są też, oba państwa są państwami o bardzo długiej historii, bardzo długiej tradycji i też o dużym bagażu urażonej dumy. Więc działania takie w traktowaniu tych państw z góry i narzucanie ich czygokolwiek siłą w taki sposób jak to robił Trump i jego administracja, to jest działanie, które wywołuje reakcję alergiczną wręcz. Tak mówił nam Leszek Ślazyk, ekspert do spraw Chin, autor książki Chiny według Leszka Ślazyka. O tym się mówi w Radiu RMF24. Rada Polityki Pieniężnej podjęła decyzję o kolejnej obniżce stóp procentowych, o 0,25 punkta procentowego. Tym samym stopa referencyjna wynosi 4,75% w skali rocznej. Dużo cyfr, prawda? Ale ci, którzy spłacają kredyty albo mają oszczędności, doskonale wiedzą o czym mowa. Czy to jest dobra decyzja i czy w tym roku możemy się spodziewać kolejnych obniżek? O tym Bogdan Zalewski rozmawiał z Markiem Zuberem, ekonomistą z Akademii WSB. Ja się zgadzam z tą decyzją. Uważam, że to nie jest ostatnia obniżka w tym roku. Ja się spodziewałem przynajmniej jeszcze jednej. Natomiast rada będzie ostrożna, ja też byłbym ostrożny, bo tych potencjalnie czynników ryzyka oczywiście jest na świecie sporo. Ale myślę... A może wymieńmy te czynniki ryzyka, pani Marku? Spróbujmy tak... No przede wszystkim wszystko. Jeżeli bierzemy pod uwagę Polskę, no to właśnie to, co pan powiedział. Czyli ten olbrzymi deficyt i kolejne pomysły potencjalnie na zwiększenie wydatków socjalnych. To jest mało prawdopodobne ze względu na stabilność finansów publicznych, bo my nie powinniśmy już wydawać pieniędzy na socjal, tak to określę. Ale mamy przecież czynnik polityczny, czyli wybory za dwa lata. I no, kto wie, co się wydarzy. Więc to jest potencjalnie czynnik oczywiście negatywny. Ten wielki deficyt i to, co my z tymi pożyczanymi pieniędzmi będziemy robić. Na pewno kwestie takiej ogólnej równowagi na świecie w kontekście choćby ceł Trumpa wydaje się, że ta sytuacja się uspokaja. No ale nie wiemy, bo niestety prezydent Trump... Możemy go kochać i nienawidzić, ale na pewno jedno możemy powiedzieć, że jest dość nieprzewidywalny i jeszcze różne rzeczy może wymyśleć. Przewidywalne są reakcje na świecie, bo widzimy, że tworzą się takie bloki państw wschodnich i globalnego południa, które przeciwstawiają się temu i chyba mają sukcesy. I to potencjalnie może być na plus, jeśli chodzi... Mówię na razie tylko o inflacji. Może być na plus, może być na minus. Akurat jeżeli chodzi o cła nakładane przez Amerykanów na towary, które płyną z innych części świata, to ja się tu zupełnie nie zgadzałem z tymi tezami, że to u nas podniesie ceny. To w Stanach może doprowadzić do wzrostu cen. Natomiast u nas raczej nie, tutaj takiego czynnika ryzyka nie było. Nośnik energii, czyli wszystko co jest związane oczywiście z niestabilnością choćby na skutek tego co się dzieje na wschodzie, czyli wojna w Ukrainie. Nie wiemy też jak to się skończy, nie wiemy co będzie dalej w tej kwestii. Na to nakładamy Bliski Wschód, czyli potencjalnie oczywiście zmiany cen ropy. Na razie raczej mamy tendencję spadkową. Jeśli Trump wymusi na Indiach choćby, a może na Chinach, ograniczenie kupowania rosyjskiej ropy, no to ta ropa będzie taniała dalej. Oczywiście na to nakładamy z kolei wydarzenia na Bliskim Wschodzie, też bardzo niestabilny obszar od dziesiątków lat, ale w szczególności te ostatnie miesiące, przecież jeszcze rok, też bardzo dużo tam się działo. A założenia przyszłorocznego budżetu na przykład? No ale to ja mówię w kontekście tego deficytu, bo jakbyśmy popatrzyli na to, co wiemy o tym budżecie, no to tak, podwyżki podatków, no to tak, to powinno działać proinflacyjnie, tam gdzie te podatki będą oznaczały wzrosty cen, prawda? Czyli mamy taką inflację kosztową, no ale to nie ma, to co jest dzisiaj zapowiedziane, nie powinno mieć dużego udziału, no bo tam mamy wzrost CITU dla banków, nie ma co w ogóle się łudzić, znaczna część tego wzrostu, jeżeli do niego nastąpi, będzie przerzucona na klientów, czyli banki będą droższe w przyszłym roku, usługi bankowe, alkohol, papierosy, to wpłynie na inflację, ale relatywnie w niewielkim stopniu. Tak jak powiedziałem przed chwilą, na razie pomysłów na zwiększanie jakichś istotnych transferów socjalnych, więc tego nie powinno być jakiegoś istotnego wzrostu inflacji, to wygląda raczej nieźle, natomiast jeżeli chodzi o założenia do budżetu w kwestii choćby inflacji, to ja się z nimi zgadzam, czyli ta inflacja w okolicach 3% średniorocznie, moim zdaniem bardzo realne założenie, jeżeli chodzi o kształtowanie się zmian cen w przyszłym roku. Jeszcze tylko bym powiedział o tych kwestiach związanych oczywiście z tymi standardowymi czynnikami, na przykład ceny żywności. Tutaj też ważna rzecz pod kątem choćby umowy z Mercosurem, z tymi krajem. No właśnie, aktualny temat bardzo, cały czas o tym dyskutujemy. Ale proszę zobaczyć, oczywiście jest ryzyko dla polskich rolników. Mamy dzisiaj obietnice Komisji Europejskiej, że jeżeli będą jakieś straty, to one będą jakoś pokrywane. Rekompensaty, hamulce i tak dalej. Tak, ale z drugiej strony, ja w tej chwili abstrahuję od jakości, od czynników, które są brane pod uwagę przy tej produkcji, bo oczywiście z całą pewnością Brazylia nie idzie tak agresywnie w kierunku nie wiem, optymalizacji w kontekście emisji CO2, jak Unia Europejska. Więc te koszty produkcji, choćby pod tym względem także żywności, są tam dużo niższe. Ale z punktu widzenia polskiego kupującego tę żywność, to taka umowa jest na korzyść. No taka jest brutalna prawda, bo to jest element, który może wyhamować wzrost cen albo nawet doprowadzić do spadku cen, na przykład mięsa. Dla polskich rolników wielkie ryzyko. Dla konsumenta i z punktu widzenia inflacji to jest raczej na plus. Tak bym do tego podchodził. No chyba, że nie stanie się coś, co nazywane jest czarnym łabędziem, czyli nie będziemy mieli jakiejś sytuacji wojennej. No wtedy naprawdę będziemy musieli myśleć o bezpieczeństwie żywnościowym, a nie o tym, że będziemy mieli tanią żywność z Merkosuru. Zgodzi się pan? I to jest na pewno bardzo ważny element układanki. I dlatego mam, dlatego tutaj akurat wygląda na to, że polska scena polityczna jest najmniej podzielona, jeżeli chodzi o te kwestie Merkosuru, bo raczej, no prawie wszyscy, może tak to określę i prawie nie robi dużego różnicy, są przeciwni. No przeciwni ciekawe, czy tylko w słowach, czy w czynach też. No różnie z tym bywa. No tak, ale z tym, że też trzeba pamiętać o tym, że Merkosur, żywność, bardzo ważny element i tak jak pan powiedział, także strategiczny. O tym zapominaliśmy latami także w Polsce, że żywność to jest produkcja strategiczna. To był Marek Zuber, ekonomista z Akademii WSB. Najważniejsze wydarzenia tygodnia, czyli o tym się mówi w Radiu RMF24. Polska wciąż się zmaga z suszą hydrologiczną. Suszą, która dotyka szczególnie Królową Polskich Rzek, czyli Wisłę, nasza największa rzeka, bije kolejne rekordy. jeśli chodzi o niski poziom wody. Na pewno słyszeliście o tym w faktach. W tym tygodniu spadł on już do czterech centymetrów na stacji Warszawa Bulwary. Co to wszystko właściwie oznacza i czy sytuacja rzeczywiście jest aż tak zła? O tym Marcin Jędrych rozmawiał z Piotrem Bednarkiem, hydrologiem, prezesem Fundacji Wolne Rzeki. To nie jest tak, że ona ma głębokość pięciu centymetrów, tylko jest to stan wody mierzony łatą wodowskazową, mierzony na stacji wodowskazowej Jest to taki punkt odniesienia stały przez wiele lat. W Warszawie problem jest taki, że poziom dna się obniża, w związku z czym poziom tego zera wodowskazu, do którego się odnosimy, stojąc w miejscu, jest coraz wyżej nad poziomem dna. To w takim razie, patrząc na te statystyki, na te przewidywania, że w czwartek ma być trzy centymetry, czy dojdziemy do takiego momentu, kiedy ten wodowskaz, o którym pan wspomniał, będzie pokazywał zero? I czy to jest jakiś punkt krytyczny, jakiś jeszcze, nie wiem, sygnał bardziej alarmowy niż ten, o którym mówimy w tej chwili? Wodowskaz spokojnie może pokazywać się także w wartości ujemne, bo to nie wygląda... Brzmi to trochę trudne do zrozumienia, że woda jest poniżej poziomu swojego, no ale okej, próbujmy to wyjaśnić. Tak, no woda jest wtedy poniżej poziomu zera wodowskazu, który stoi w jakimś miejscu od iluś lat. Wcześniej wodowskaz w Warszawie, w latach pięćdziesiątych jeszcze, był ponad dwa metry wyżej niż jest obecnie, więc przy dzisiejszym stanie wody mielibyśmy stan wodowskazu minus dwieście centymetrów, a nie pięć centymetrów. Został przeniesiony właśnie z tego względu, że dno się obniża, więc co jakiś czas w takiej sytuacji trzeba go przenieść, albo obniżyć po prostu rzędną zera wodowskazu. Przy czym to, czy na wodowskazie jest pięć centymetrów, czy dwieście jest wartością taką, którą można porównywać tylko z wartościami na tym samym wodowskazie w czasie, a nie z innymi wodowskazami i jest wartością, którą łatwo mierzyć, ale dużo bardziej interesującą nas wartością jest przepływ wody, czyli ilość wody, która w danym momencie płynie rzeką i przepływ wody przy tym niskim stanie jest już aktualnie też bardzo, bardzo niski, poniżej średnich niskich przepływów, niż przepływ Wisły w Warszawie został zmierzony raz w 1921 roku. Wtedy wynosił on 113 metrów sześciennych na sekundę, aktualnie przepływ wynosi około 150 metrów sześciennych na sekundę. No czyli to jest więcej niż było w 1921 roku, tak? No to patrząc tak na liczbę... No tak, tyle że teraz mamy rekordowo niski stan wody w kolejnym z rzędu roku. Te susze się powtarzają, w zasadzie od 10 lat nie mieliśmy roku bez suszy i należy się spodziewać, że te susze wraz ze zmianą klimatu będą się jeszcze pogłębiać, więc to nie jest tak, że to nie jest problematyczne. Być może tamte wcześniejsze rekordowe susze były dotkliwsze, ale ta teraz też jest dla wielu dziedzin życia już problematyczna. Spójrzmy, jednej strony jest zobaczyć na to tak trochę praktycznie, że ten poziom wody się obniża, to jest taki sygnał, który dobrze brzmi i o tym się, powiedzmy, że fajnie mówi, kiedy słyszymy te 5 centymetrów poziom wody na Wiśle w Warszawie, ale z drugiej strony też można sobie zadać pytanie, czy to też nie jest tak, że rzeka trochę szuka sobie innego koryta, trochę jest jakby takim, no wiadomo, jak to natura, innego miejsca, co powoduje, że ten pomiar nie do końca może być aż tak alarmowy i szukam teraz jakiegoś mini usprawiedliwienia, dlatego że może nie jest aż tak źle, jak się o tym mówi. Jest tak źle, jak się o tym mówi. Myślę, że nie mówi się wręcz o tym, jak źle jest, bo mówi się o Wiśle w Warszawie, a mnóstwo mniejszych rzek wyschło całkowicie już dwa miesiące temu albo trzy w dużej części Polski. Nie mówię, że wszędzie, bo oczywiście mieliśmy regiony z wyższymi opadami po morze chociażby w tym roku ma więcej wody, ale cała wschodnia polska i centralna to są miejscami całkowicie wyschnięte rzeki, więc jest fatalnie. Były miejsca na południu Polski, w Małopolsce, gdzie wyschły rzeki, które były jedynym zaopatrzeniem, na których były ujęcia wody dla mieszkańców poszczególnych wsi, więc nie jest tak, że sytuacja nie jest alarmowa, bo jest. Poza tym to też w samej Warszawie ten niski stan wody w Wiśle być może jeszcze nie w tym roku jest wielkim problemem, ale np. w związku z tym obniżaniem się poziomu dna i obniżaniem się w związku z tym poziomu wody planowane są dalsze regulacje Wiśle np. przez elektrociepownie siekierki, która nie jest w stanie pobierać wody do procesów technologicznych w elektrowni aktualnie, znaczy jest w stanie, ale musi cały czas używać pomp, czego nie chce robić i chce zbudować próg podpiętrzający Wiśle pod elektrownią. Tak nam mówi Piotr Bednarek, hydrolog i prezes Fundacji Wolne Rzeki. O tym się mówi w Radiu RMF24. Komisja Europejska przyjęła w środę umowę handlową z blokiem państw Ameryki Południowej, czyli z krajami Myrkosuru. Zaproponowała porozumienie tymczasowe, które będzie obowiązywać do czasu ratyfikowania całościowej umowy przez parlamenty narodowe. Wejdzie ono w życie po zgodzie Parlamentu Europejskiego oraz z piętnastu państw członkowskich Unii Europejskiej. Polska niezmiennie jest przeciwko tej umowie, ale właściwie dlaczego? W jaki sposób może ona zagrozić polskim rolnikom? O to Bogdan Zalewski pytał Damiana Murawca, rolnika z Pod Elbląga, członka oddolnego ogólnopolskiego protestu rolników. Dla nas oznacza to przede wszystkim, jeżeli chodzi o rolników, nierówną konkurencję, ponieważ żywność produkowana w Ameryce Południowej jest wytwarzana wedle całkiem innych standardów. Przede wszystkim używa się tam substancji niedozwolonych na terytorium Unii Europejskiej, nawet 30 lat temu już wycofanych, a także substancji, które zostały uznane przez Unię Europejską za rakotwórcze. Ta żywność, która będzie tutaj napływać do nas spowoduje, że nasze gospodarstwa rolne sukcesywnie będą stawały się nieopłacalne i będziemy wypadać z rynku. Czyli to, jak teraz dbamy o bezpieczeństwo żywnościowe, produkując tutaj na miejscu tą swoją codzienną pracą w gospodarstwie, będziemy doprowadzeni do takiej sytuacji, że koniec końców, za ileś lat, możemy uzależnić się od tej żywności, która będzie dostarczana nam z zewnątrz i wtedy będziemy takim łatwym kąskiem jako cała Unia Europejska, że tą żywnością będzie można nas szantażować. Czyli pan uważa, że ta żywność, która będzie napływała z krajów Ameryki Południowej, ona będzie przechodziła przez sita ekologiczne w Unii Europejskiej? Oczywiście, że tak. Takim prostym przykładem jest sytuacja po wybuchu wojny, po napaści Rosji na Ukrainę, gdzie zalały nas towary rolno-spożywcze w bardzo dużej ilości i niestety te towary nie były praktycznie w żaden sposób kontrolowane. Mieliśmy dużo żywności, takich podstawowych produktów rolnych, ale także żywności już przetworzonej, typu mąki czy oleje, które trafiały do nas za wschodniej granicy i nie spełniały naszych europejskich standardów. Ale czy to jest wina Unii Europejskiej, czy to są takie, powiem szczerze, nasze lokalne mafie? Otwarcie rynku tak na oścież i brak dostatecznej kontroli to jest oczywiście wina tutaj już na szczeblu najwyższym, czyli jeżeli chodzi o Unię Europejską. I mamy obawy i uważam, że słuszne, bo ta sytuacja z żywnością ze wschodu to potwierdziła, że w tej sytuacji, jeżeli otworzymy się na rynek Ameryki Południowej, będzie tak samo, bo tam też słyszymy o szeroko zakrojonej korupcji, jeżeli chodzi o ten szczebel urzędniczy. Takim bardzo prostym przykładem była sytuacja z zeszłego roku, kiedy duże partie towaru, chodziło tutaj o mięso, zostały wycofane na jakimś tam etapie. Strona oczywiście brazylijska dopuściła ten towar, a się okazało, że to mięso zawierało antybiotyki i hormony wzrostu. I takie substancje, które są na terytorium Unii Europejskiej zakazane. My nie możemy tego używać, a ta żywność miała do nas przypłynąć. Nie uspokajają Pana takie zapowiedzi, że na przykład słane mięso wołowe zostaną obniżone tylko do określonego kontyngentu? Że to nie będzie taki napływ, że tak powiem, całościowy, jakaś powódź tego mięsa, tylko będą takie jednak ilościowe ograniczenia? Na samym początku te kontyngenty oczywiście są niższe, ale z biegiem lat te ilości rosną. I jednak jeżeli chodzi o mięso, jeżeli chodzi o wołowinę, to nie trafią do nas te najbardziej popularne, czy podroby, czy takie tańsze te partie. Tylko trafią do nas te produkty premium, czyli polędwica, rozdbew, antrykot. I jeżeli przeliczymy te ilości wtedy na rynek tych konkretnych produktów w Unii Europejskiej, to to już nie stanowi wtedy tych kilku procent, czyli takich marginalnych ilości, ale to może stanowić nawet 30 czy 40 procent całego rynku. To właśnie, bo ja może zacytuję, bo tutaj diabeł tkwi w szczegółach, bo ta statystyka jest uspokajająca, czy też raczej nas się nią uspokaja, że w pierwszym roku, mówię o tych kontyngentach, do 16,5 tys. ton, ale w ciągu 6 lat próg ten wzrośnie do 99 tys. ton, a cała unijna produkcja wołowiny w 2023 roku, 2 lata temu, wyniosła jednak aż 6,5 miliona ton. Więc takie są różnice. Pana to nie uspokaja, że to jednak, no, ta skala porównawcza jest tutaj... Mnie to nie uspokaja, ponieważ, tak jak mówię, jesteśmy świeżo, co o sytuacji z tą żywnością, z towarami rolno-spożywczymi z Ukrainy. I tutaj też byliśmy uspokajani, zapewniano nas, że to nic takiego, że to nie są duże... duże ilości, że to wszystko jest kontrolowane, a gdy my jako rolnicy zaczęliśmy blokować granice czy protestować na granicy na początku roku 2024 czy na końcówce 2023, to się okazało, że to są o wiele większe ilości niż się oficjalnie przekazuje, a także, że ta jakość jest fatalna. Przecież tam były sytuacje, że maliny przyjeżdżały do nas mrożone nie w chłodni, a w zwykłej naczepie, które się rozmroziły zanim do nas dojechały. Splecniałe ziarno. Tego można byłoby wymieniać bardzo dużo. I taka sytuacja niestety może mieć także miejsce tutaj. Tak nam mówi Damian Murawiec, rolnik z Podlbloga, członek Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników. To był podcast O Tym Się Mówi, podcast, w którym prezentujemy komentarze do najważniejszych wydarzeń minionego tygodnia. To najciekawsze rozmowy z ekspertami, których gościliśmy na antenie radia RMF24. Piotr Salak, bardzo dziękuję.

Key Points:

  1. Prezydent Karol Nawrocki spotkał się z prezydentem Donaldem Trumpem w Białym Domu.
  2. Decyzja Rady Polityki Pieniężnej o obniżce stóp procentowych o 0,25 punkta procentowego.
  3. Projekt ustawy o prawie jazdy dla siedemnastolatków i obowiązkowych kaskach.

Summary:

W minionym tygodniu w Radiu RMF24 omawiano ważne wydarzenia, takie jak wizyta prezydenta Karola Nawrockiego u prezydenta Trumpa, obniżka stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej oraz projekt ustawy o prawie jazdy dla siedemnastolatków. Wizyta prezydenta Nawrockiego była pozytywnie oceniana, podobnie jak decyzja o obniżce stóp procentowych. Projekt ustawy dotyczący prawa jazdy dla młodych kierowców spotkał się z różnymi opiniami, zwłaszcza dotyczącymi obowiązku jazdy z opiekunem. Ponadto, omawiano również szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Chinach oraz potencjalne skutki umowy z Mercosurem dla polskich rolników i konsumentów. Ważne czynniki ryzyka, takie jak deficyt budżetowy, wybory czy zmiany cen ropy naftowej, mogą mieć wpływ na dalszy rozwój wydarzeń ekonomicznych.

Chat with AI

Ask up to 5 questions based on this transcript.

No messages yet. Ask your first question about the episode.